
***
Każdego dnia pracuję nad tym, by żyć w równowadze,
między moim Sercem i Umysłem,
szanując na równi potrzeby mojego Ciała, jak i Duszy!
***
Jeśli interesuje Cię historia mojej osobistej transformacji, to zrób sobie kawkę i pozwól, że opowiem Ci o drodze, którą przeszłam. Kim byłam i kim jestem teraz? A więc..
After my personal transformation
Jestem wolnym duchem!
Miłośniczką życia, piękna i przyjemności!
Optymistką kochającą przygody oraz swobodę w ruchu i myśleniu.
Prawdziwa Strzelczynią, która żyje w zachwycie, ekscytacji i wdzięczności!
Kocham słońce i bycie w moim ciele.
Uwielbiam uczyć się, doświadczać nowych rzeczy i flirtować z życiem wkoło!
Uwielbiam różowo-srebrne odcienie wschodów słońca, które każdego dnia przynoszą mi nowy początek.
Po mojej osobistej transformacji, najlepiej jak potrafię, staram się każdego dnia nawigować wzloty i upadki bycia człowiekiem; codzienne dołki i górki bycia świadomą swoich potrzeb, dziką kobietą.
Każdego dnia uczę się kochać siebie jeszcze bardziej i żyć w prawdzie mojego serca, będąc autentyczną we wszystkich interakcjach i sytuacjach jakie życie przede mną stawia.
Ale… nie zawsze taka byłam…
.

Jak tutaj dotarłam?
Przez większość życia żyłam “podwójnym życiem”. Miałam jedną osobowość w pracy, a inną w życiu prywatnym. Przez większość mojej kariery zawodowej oddzielałam moje zainteresowania zawodowe i osobiste.
Miałam bardzo “naukowe” podejście w kontaktach z klientami, czy w prowadzeniu szkoleń z pracownikami służby zdrowia. Miałam jasne i głębokie przekonanie o tym, co jest dobre, a co złe, i osiągnęłam wspaniałe wyniki, pomagając tysiącom ludzi w ciągu ostatnich 20 lat.
Odnosiłam zawodowy sukces i bardzo podobała mi się moja praca… ale coś było nie tak… Czułam się niekomfortowo, ponieważ nie byłam w pełni sobą i to mnie obciążało. Nie żyłam autentycznie, ale nie wiedziałam też, jak to zmienić. Czułam się jak oszustka, ponieważ bałam się pokazać swoje prawdziwe pełne Ja, a to z kolei ograniczało mój wzrost i rozwój.
Nie wprowadzałam do mojej pracy moich duchowych, mistycznych czy ezoterycznych zainteresowań, ani nie używałam praktyk medycyny żywieniowej i funkcjonalnej, mimo że widziałam korzyści z nich płynące w życiu swoim i wielu moich przyjaciół.
Nie dzieliłam się tym co odczuwałam, kiedy było mi cieżko i smutno lub czułam się przygnębiona. Bo bałam się, że pokazywanie swojej emocjonalności będzie postrzegane jako słabość lub znak, że nie jestem dobrym profesjonalnym terapeutą. W codziennych interakcjach jakby nie pamietałam o swoim głębokim poczuciu wspólnego człowieczeństwa i jedności ze światem.
Słuchanie mojego Wyższego Ja, głosu mojego Serca, czy Duszy, też na poczatku nie przychodziło mi łatwo. Zwłaszcza, że mój głos wewnętrzny poprosił mnie o bezwarunkową miłość do siebie, ze wszystkimi moimi ciemnymi stronami i niedoskonałościami. Zamiast tego, ja byłam bardzo samokrytyczna. Rzadko korzystałam ze swojej Intuicji i bałam się podążać za swoim Sercem. Przy podejmowaniu decyzji i rozwiązywaniu problemów polegałam wyłącznie na moim Logicznym Umyśle i Ego.
Uzdrowienie mojego ciała nie wystarczyło…
Do pewnego momentu podążanie za moim Logicznym Umysłem i Ego dobrze mi służyło, np. gdy radziłam sobie z oficjanie niezdiagnozowanymi problemami zdrowotnymi, jak choroba Hashimoto, nadprzepuszczalne jelita czy problemy hormonalne, które to konwencjonalni lekarze odrzucali jako “wymyślone”. Zaczęłam odkrywać naturalne metody leczenia – poprzez odżywianie, Medycynę Ajurwedyjską oraz biohacking – i ostatecznie w konsekwencji szukania dla siebie rozwiązań i potrzeby samo-uzdrowienia ukończyłam formalne roczne studia z medycyny żywieniowej i funkcjonalnej.
Jestem bardzo dociekliwa i wytrwała, gdy próbuję dotrzeć do sedna problemu. Udało mi się wyleczyć moje Hashimoto i inne zaburzenia równowagi hormonalnej, które męczyły mnie przez 10 lat. Ale to nadal nie zmieniło wystarczajaco tego jak się czułam.
Moje problemy ze zdrowiem fizycznym miały głębsze znaczenie, które zrozumiałam dopiero lata później, kiedy pozwoliłam sobie zajrzeć w energetyczną i duchową stronę moich fizycznych objawów.
W pewnym momencie pojawiał się wewnętrzny głos wzywający mnie do włączenia w to co robię, (i jak pracuje), różnych praktyk energetycznych skoncentrowanych na polu sercu. Ja jednak bardzo sie opierałam.
Dopuszczałam do siebie ten głos jedynie od czasu do czasu. A i wtedy musiał się on przebijać przez grube warstwy logicznego, naukowego i opartego na dowodach podejscia, które było mi tak naturalne. I mimo, że zaczęłam medytować i uczyć uważności już od 2005 roku, to dopiero kilka lat temu zaczęłam aktywnie kultywować połączenie i dialog z moją Dusza i moim Wyższym Ja.
Wszystkie te duchowe praktyki przez wiele lat miały dla mnie sens na poziomie intelektualnym, ale nie wiedziałam, jak miałyby one wyglądać w praktyce na poziomie moich emocji i ciała. Tak więc przez wiele lat nie rozumiałam w pełni tego wewnetrzengo głosu, a jedynie promowałam i wdrażałam te praktyki, które miały podstawę w badaniach naukowych.
Pewnego dnia wydarzyła się magia…
Dopiero gdy w moim życiu zaczęły się potężne tranzyty Neptuna, moja osobista transformacja została doładowana i przyspieszona. Ten wewnętrzny głos stał się silniejszy, zmuszając mnie do zatrzymania się i posłuchania. Aktywnie otworzyłam się na praktyki ezoteryczne i rozpoczęłam współpracę z mentorka w Kronikach Akaszy. Skłoniło mnie to do refleksji nad tym, jak ja chciałabym żyć, a nie tylko jak chciałam pracować z innymi. Zaczęłam się zastanawiać co jest dla mnie najważniejszą wartością i powołaniem w moim własnym życiu.
To wszystko ogromnie przyspieszyło proces mojej wewnętrznej przemiany! Zdałam sobie sprawę, że przez większość mojego życia, nie żyłam w pełni moją Prawdą i nie podążałam za celem mojej Duszy, nie byłam ze sobą szczera, nie żyłam autentycznie. Jednak mimo, że już chciałam żyć inaczej to wciąż miałam wątpliwości i obawy dotyczące wyrażania tego nowego zintegrowanego ja – Mojego Prawdziwego Ja.
Aż pewnego dnia wszytstko stało się krystalicznie jasne…
Na podstawie rekomendacji z moich Kroniki Akaszy wzięłam udział w specjalnym tygodniowym warsztacie (retreacie) w Holandii dla terapeutów, którzy chcą oferować swoim klientom terapię wspomaganą psychodelikami. Częścią tego warsztatu było uczestnictwo w psychodelicznej ceremonii (pierwszej w moim życiu). To wtedy diametralnie zmieniła się moja perspektywa na życie i prace i wiedziałam, że nie mogę już wrócić do tego, jaka byłam.
Wiedziałam, że nie chcę już pracować w „stary sposób” i muszę zintegrować w sobie obie strony mnie (tę naukową i duchową, tą zawodową i osobistą). Zdałam sobie sprawę, że muszę stawiana siebie w swojej Prawdzie i żyć autentycznie. Zrozumiałam, że moje Hashimoto i inne problemy są w pewnym stopniu spowodowane tym że moja Dusza cierpi, gdy ja nie wyrażam w pełni siebie i swojego potencjału i nie dziele się w pełni misją z jaka przyszłam tu, na to wcielenie.
Moja psychodeliczna podróż była niesamowitym przeżyciem, mistycznym doświadczeniem, prawdziwą przemianą, ale też bardzo trudną do ujęcia w słowa. To, co widziałam i czułam, było po prostu magiczne, zapierało dech w piersiach. To czego doświadczyłam w ciele i świadomości było przepiękne i zdecydowanie zmieniło moje życie. Czułam się otoczona Miłością i czułam, że jestem Miłością. Zdałam sobie sprawę, że Miłość jest tkanką czy budulcem z którego utkany jest cały nasz Wszechświat.
Doświadczenie psychodelicznej podróży
Jedność, transcendencja, błogość i ekstaza, których osobiście doświadczyłam, miały sens na poziomie intelektualnym, tzn. rozumiem dlaczego tego doświadczyłam i to terytorium było mi znane wcześniej z teorii. Mimo, że moje wcześniejsze studia nad medytacją i wschodnimi tradycjami kontemplacyjnymi pomogły mi zrozumieć, co się ze mna zadziało, to kiedy ceremonia się skończyła, nadal nie miałam pojęcia, jak wpleść te cudowne doświadczenia i poglądy, które otrzymałam w moje codzienne życie, wybory i praktyki zawodowe.
Zajęło mi to prawie 3 lata intensywnej integracji i pracy nad sobą. Potrzebowałam też kilku kolejnych podróży z medycyną roślin i wiele sesji z moimi duchowymi mentorami, aby przełożyć lekcje i wglądy z psychodelicznych podróży na nowy sposób życia.
(*Zastrzeżenie: Chcę jasno powiedzieć, że nie każdy ma tak pozytywne doświadczenia z psychodelikami jak mi było dane. Bez odpowiedniego nastawienia, przygotowania psychicznego i odpowiednich warunków sama podróż często może być dużym wyzwaniem. Nie wspominając o intensywnej pracy psychologicznej, która jest konieczna, aby później zintegrować wglądy i lekcje z codziennym życiem. To jeden z powodów, dla którego nigdy nie polecam przyjmowania psychodelików. Jednak ponieważ praktyki te stają się coraz bardziej powszechne, oferuję Psychodeliczną Integrację dla tych który już na tej ścieżce są. Pracuję też z osobami, które miały już takie doświadczenia i na przykład jest im trudno je zrozumieć lub wykorzystać w celu poprawy ich zdrowia psychicznego czy jakości swego życia. Ta część mojej pracy jest oferowana wyłącznie w intencji minimalizowania bólu i cierpienia i wspierania innych w ich duchowym rozwoju, a nie jako zachętą do używania tych substancji rekreacyjnie).
W miarę jak moja osobista przemiana sięgała coraz dalej i głębiej, ja stawałam w obliczu konieczności uzdrowienia dynamiki mojej własnej rodziny, ran Wewnętrznego Dziecka, podstawowych przekonań o sobie i świecie i wielu dysfunkcyjnych wzorców i “programów”. Mimo, że zmieniałam nawyki i postawy w działaniu i w relacjach, to nadal opierałam się temu by otwarcie dzielić się moją duchową podróżą i wglądami w rozumienie świata z moimi klientami. No i cały czas zastanawiałam się też, jak włączyć te nowe duchowe praktyki do mojego życia zawodowego i wahałam się by zrobić ten ostatni krok.


Ostatnia prosta…
Ostatnia część mojej osobistej przemiany obejmowała krótki okres skrajnego zmęczenia, strachu, bezradności, rozpaczy, złości i frustracji. To była moja własna Ciemna Noc Duszy. Przez 6-8 tygodni naprawdę było mi trudno fizycznie i emocjonalnie. Wierzę, że mój kryzys życiowy zdarzył się, ponieważ opierałam się ostatecznym zmianom, które chciały narodzić się we mnie! To był okres, w którym zdiagnozowałabym u siebie depresję, gdybym poszła na wizytę do siebie jako psychologa klinicznego.
Paradoksalnie od lat mówiłam swoim klientom, że depresja może być prawdziwym darem. Przesłaniem od naszej nieświadomości, od naszego Wyższego Ja, które przemawia przez Ciało i zatrzymuje nas na naszych torach. Unieruchamia nas, pozbawiając energii i chęci do pójścia dalej, dzięki czemu możemy zatrzymać się i zastanowić co tak naprawdę chcemy zrobić, gdzie nas woła nasze Serce. “Zatrzymując się” w taki sposób, stwarzamy przestrzeń na zbliżenie się do tych części naszej psychiki, które potrzebują uzdrowienia poprzez pełną miłości uwagę. Ale znowu okazało sie, że łatwiej było o tym mówić innym niż samej dla siebie zrobić!
Tak trudno było mi wdrożyć moje własne rady!
…By akceptować siebie w pełni dokładnie kiedy czułam że jestem w głębokiej dziurze (choć po polsku powiedziałabym raczej w czarnej dupie), z uczuciem zniechęcenia, i totalnego braku energii, by przyjąć i kochać siebie w momentach, gdy przewalały się we mnie skrajne emocje i oscylowałam pomiędzy byciem płaczliwą i rozdrażnioną, a byciem w pełnej równowadze. By kochać siebie, nawet kiedy mój umysł mówił mi, że jestem totalną porażką jako człowiek i psycholog.
Przez tych 6 tygodni tak bardzo się wstydziłam tego, że nie potrafiłam szybko wydostać się z tego stanu. Zwłaszcza, że przecież byłam terapeutką, psycholożką i nauczycielką medytacji z kilkunastoletnim wtedy doświadczeniem. Myślenie, że kto jak kto, ale ja powinnam wiedzieć jak wyjść z depresji tylko pogarszało sprawę. Na szczęście w końcu, z pomocą przyjaciół, duchowych mentorów i specjalistów medycyny alternatywnej wyszłam z tego stanu zmieniona, silniejsza i pewna siebie bardziej niż kiedykolwiek.
Astrologicznie był to również bardzo intensywny okres i to, że wiedziałam iż ten tranzyt się niedługo zakończy, tez dodawało mi otuchy, wiary, nadzieji i pomagało spojrzeć na sprawy z innej, szerszej perspektywy.
Mimo, że to wcale nie był łatwy czas dla mnie, to uważam, że była to niezbędna część mojej własnej transformacji i jestem za ten okres bardzo wdzięczna. Byla to tez lekcja pokory, która połączyła mnie z doświadczeniami ludzi, którym pomogłam przez ostatnie 20 lat i sprawiła, że stałam się bardziej odważna w tym co robię.
Każde doświadczenie jest po to aby nas czegoś nauczyć. Głęboko wierzę, że depresja, inne choroby i wypadki często pojawiają się, gdy nie żyjemy życiem, do którego zostaliśmy powołani, kiedy zaniedbujemy siebie, nie jesteśmy ze sobą szczerzy, nie stoimy w Swojej Prawdzie. I te sytuacje są czasem po to, by nami “potrząsnąć” i nas “obudzić”.
Takie okresy w życiu, i wyzwania służą temu byśmy mogli wskoczyć znowu na “właściwe tory”, skorygować kurs naszej ścieżki życiowej. To może się stać dla nas darem czy błogosławieństwem, jeśli tylko zechcemy zatrzymać się, posłuchać głosu Duszy i wprowadzić niezbędne zmiany.
Osobiście super długo unikałam usłyszenia głosu mojej Duszy, tak że sprawy zaszły tak bardzo daleko, ze nie miałam już innego wyjścia, jak stawić im czoła!
Oto jestem…
Chociaż wiem, że będę się rozwijała i ewoluowała do końca mojej egzystencji, to teraz w końcu czuję się już całością, czuję się spełniona i wiem że jestem wolna, aby być i pokazywać siebie taką, jaka jestem. Dlatego właśnie specjalizuję się w Autentyczności.
Jestem więc tu, żeby Ci pomóc:
- Być sobą, niezależnie od tego, czy inni to aprobują, czy nie
- Robić to, co lubisz i mówić, co masz na myśli, bez poczucia winy i strachu przed osądem
- Dążyć do tego, co kochasz, zamiast do tego, czego się od ciebie oczekuje
- Pokochać swoje ciało takim, jakie jest, lub zmienić je na takie, jakie chcesz
- Puścić presję bycia „miłą” i odkryć swoje Prawdziwe Ja, abyś Ty również poczuła się wolna i spełniona
Studiowałam psychologię i terapię przez ostatnie 24 lata. Pracowałam jako psychoterapeutka, psycholog kliniczny i nauczyciel mindfulness z tysiącami pacjentów, indywidualnie i grupowo.
Przez 11 lat kiedy pracowałam w angielskiej służbie zdrowia (NHS), ale czułam się ograniczona przez system zorientowany medycznie w tej wielkiej machinie. Dlatego w 2015 roku (7 lat temu) zdecydowałam się odejść i zacząć pracować już tylko prywatnie. Tak abym mogła otwarcie włączać fizyczne Ciało, Ducha i Duszę do tego, jak pracuje jako psycholog kiedy służę ludziom, pomagając im zmienić całe życie, a nie tylko polepszyć ich zdrowie psychiczne.
Moje nowe życie jako profesjonalny coach
Mimo że, nadal korzystam z tych samych narzędzi w mojej pracy z ludźmi, to nie lubię już siebie nazywać terapeutką czy psychologiem klinicznym.
Teraz nazywam siebie Life Coachem – Doradca Życiowym, lub Psychologiem Holistycznym, ponieważ wierzę, że moją rolą jest inspirować Ciebie byś dążyła do czegoś więcej, niż tylko stabilne zdrowie psychiczne.
Możesz dążyć do rozwoju, by żyć w pełni swoim potencjałem i nauczyć się postrzegać swoje problemy po prostu jako życiowe lekcje, które są ci dane na drodze do duchowego wzrostu.
Ze względu na moją własną podróż, czuję się dobrze przygotowana, aby pomóc Tobie na twojej ścieżce rozwoju.
Twoje życie jest bezcenne, a czas ucieka – więc zacznij już teraz swoją osobistą przemianę!
Czekam na wiadomość od Ciebie!
